czwartek, 10 września 2015

Gdy byłam malutka :)

Przyszłam na świat z początkiem lata 1993 roku. I moim pierwszym domem stał się szpital oddalony od prawdziwego domu równe 177 km.Na tam te czas to było na prawdę daleko. Narzekamy na nasze drogi teraz, a wtedy? Dziś mamy ekspresówki chociaż :) no ale nie o tym ;pRodzice byli święcie przekonani, że będą mieć zdrową, silną dziewczynkę.Wszystko się zgadza, oprócz słowa: zdrowa.Diagnoza: TGA - przełożenie wielkich pni tętniczych.Miałam wiele szczęścia. Wada ta jest często nie wykrywalna i jest jedną z rzadszych wad serca.W pierwszej dobie, pierwszy zabieg. Kilka miesięcy krążyliśmy między szpitalem, a domem.Ciągle czekałam na operację, która powinnam mieć wykonaną jak najszybciej jednak byłam zbyt malutka.Podczas pewnego pobytu miałam wtedy 8 msc. Pielęgniarki ledwo mogły mi pobrać krew, tak była gęsta. Jednak lekarz stwierdził, że nie trzeba mi nic podawać, samo się unormuje i trzeba mi podawać dużo płynów.Teraz to wydaje się niedorzeczne. Przy tej wadzie krew w 90% krew krąży bez tlenu.Teraz to ludzie to wiedzą, jest internet, większa wiedza, ale wtedy moja mama wiedziała mało.Wypisali mnie do domu, po miesiącu wróciłam - z udarem mózgu. Przyczyna? Oczywiście skrzep, który poszedł do mózgu, powstał rzecz jasna przez zbyt gęsto krew. Skutki? Niedowład prawej strony ciała.Było minęło. Rehabilitacja, determinacja i siła zdziałały cuda. Jestem sprawna w 90%, bo do dnia dzisiejszego odczuwam, ze moja prawa strona ciała jest słabsza, ale da się z tym normalnie funkcjonować :)Następnym etapem w moim świeżutkim życiu była operacja. Przełożenie wielkich pni.Miałam roczek. Operacja była wielogodzinna, w krążeniu pozaustrojowym. Odbyła się  bez żadnych większych komplikacji. Jednak dobę po dostałam krwotoku wewnętrznego i trzeba było mnie ,,ciąć" znów w tym samym miejscu, efektem tego jest blizna 2x większa niż powinna być. Ale nie mam już z tym problemu :)Przez pierwszy rok życia byłam szara - tak byłam przez calutki rok od urodzenia szara, sina. fioletowa - na zmianę i dopiero po operacji dostawałam pięknych promiennych kolorków :) Do 5 roku życia jeździliśmy tylko na kontrole lub bywaliśmy na oddziale tylko pod obserwacją. Mogłam cieszyć się prawdziwym dzieciństwem oczywiście w miarę rozsądku i na tyle ile mi zdrówko pozwalało :)Następne przygody ze szpitalem zaczęły się właśnie gdy skończyłam 5 lat. ale o tym w następnym wpisie :)Buziaki! :)A Kochani jeśli mogłabym prosić o komentarze lub jakieś inne oznaki życia tutaj hihi :) Chciałabym wiedzieć, że na prawdę ktoś czyta, bo daje to siłę do następnej notki :) zachęcam też do dodawania pytań :) http://ask.fm/serduchowelove

5 komentarzy:

  1. Jejciu, jak wiele przeszłaś :( , aż mi łza poleciała,ale to meeega pozytywne że się nie poddałaś, serio to jest naprawdę mega, i Ci dziadkowie, powinni Ciebie poznać, bo ponad połowa tego nie przeszła, i pewnie nie przejdzie... ahh uwielbiam streotypy :D młody = silny, zdrowy etc. niestety nie te czasy - za dużo chemi w powietrzu, w jedzeniu, wszędzie i stresów - praca, życie... Kochana trzymam kciuki za Twoje zdrowie ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. jak to czytałam to aż mnie ciarki przeszły... kochana jesteś tak silną osobą od momentu narodzin już

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz, że jesteś nadzieją dla rodziców że ich dzieci też będą żyły normalnie pomimo wszystkich operacji i cierpień jakie przeszły:) Mój syn też TGA plus komplikacje, ale jak widzę jak rośnie to serducho się raduje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważne, aby w życiu znaleźć jak najwięcej pozytywnych rzeczy i nie skupiać się tylko na złych :) Duużo zdrówka dla synka! :)

      Usuń